14 lat razem.
8 po ślubie, choć, ten zmienił tylko moje nazwisko, dokładając mi drugie. Dlatego gdy ktoś mnie pyta, która to rocznica, mowię, że 14. Nie licząc lat formalnych. To 14 lat temu był ten dziwny dzień, gdy żadne z nas nie wiedziało po nocy, czy jesteśmy razem, czy nie. Aż po zachodzie słońca zrobiło się to tak naturalne, oczywiste - że już zostało.
Spokój w miłości, dziwna pewność od samego początku.
Gdy ktoś mnie zapyta, jak będziemy świętować, wzruszę ramionami i uśmiechnę się pod nosem. Nie będzie żadnej drogiej restauracji, bukietu kwiatów i wina. Nie chcemy, nie potrzebujemy.
Będzie deszcz lejący za oknem, bo pogoda na Wyspie jest już jesienna. Szum wiatru, zimno - a w domu zapalone świeczki i grzeinik. Gorące kakao w kubkach, my zawinięci w koc na kanapie, przytuleni, słuchający naszej ukochanej audycji radiowej. Nic więcej mi nie trzeba. Żadnego świętowania. Bo od 14 lat najważniejsze, najpiękniejsze jest to co na co dzień.
A ja chcę ciągle więcej i więcej. I z każdym dniem bardziej i bardziej kocham.
Chcę się razem zestarzeć.
Reposted from hormeza